środa, 30 kwietnia 2014

Festiwal Książki Żydowskiej we Włoszech - Festa del Libro Ebraico in Italia


W Ferrarze trwa V Festiwal Książki Żydowskiej we Włoszech. Według mnie powinien nazywać się Festiwalem Kultury, a nie tylko Książki. Dlaczego? Bo podczas tych sześciu dni mamy nie tylko możliwość spotkania się z autorami (dziennikarzami, publicystami, pisarzami, reporterami), ale także organizowane są liczne wydarzenia towarzyszące: wystawy, koncerty, przedstawienia, degustacje kuchni żydowskiej, wycieczki z przewodnikiem - czyli wszystko co potrzebne, aby zapoznać uczestników z daną kulturą :)

Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć! Z ponad 50 oferowanych wydarzeń wybrałam dwa, które wydały mi się najbardziej interesujące:

1. Koncert: Yiddish Melodies in jazz

Sobotni wieczór. Pięciu facetów grających na scenie. Połączenie amerykańskiego jazzu i muzyki żydowskiej. Czasami wydobywane przez nich dźwięki były dla mojego ucha hmm... dość dziwne. Albo lepiej powiedzieć specyficzne :) Jednak całość zrobiła na mnie naprawdę dobre wrażenie. Podsumowując: inaczej lecz ciekawie.


2. Wycieczka z przewodnikiem: Cmentarz Żydowski

Poniedziałkowe popołudnie. Pada. Leje. Ale poszłam, bo naprawdę chciałam zobaczyć żydowski cmentarz ferraryjski i porównać z tymi już widzianymi w Krakowie i Łodzi. A pogoda... no cóż, jej się nie wybiera. 





Cmentarz jest ogromny, podzielony na pięć sektorów, ale w tym samym czasie lekko zapuszczony. Mimo, że w Ferrarze społeczność żydowska działa dość prężnie cmentarz wygląda na zaniedbany. Niekoszona trawa, trochę chaszczy, groby popadające w ruinę. Niemniej jednak warty zobaczenia. Szczególnie z przewodnikiem, który opowiadał nam nie tyle historię cmentarza co pochowanych na nim ludzi. Leży tu chociażby Giorgio Bassani znany autor powieści Ogród rodziny Finzi-Continich (zdjęcie poniżej). Jego grób znajduje się na uboczu, gdyż (jak wytłumaczył przewodnik) Bassani chciał, żeby przyjście do niego nie było przypadkowe, żeby odwiedzającymi byli Ci, którzy naprawdę tego chcieli, a nie zatrzymali się, bo był po drodze czy blisko wejścia.

Poniżej: Błogosławiące dłonie to jeden z ważniejszych żydowskich symboli. Oznaczane nimi są groby kapłanów - męskich potomków kapłana Aarona.



Poniższą inskrypcję można znaleźć na praktycznie każdym żydowskim grobie. W tłumaczeniu oznacza ona "Niech dusza jego będzie związana w wieniec życia wiecznego" i jest odpowiednikiem chrześcijańskiego "Niech spoczywa w pokoju".




Jeżeli będąc w Ferrarze będziecie chcieli odwiedzić ten cmentarz pamiętajcie, że w soboty jest zamknięty! I nie próbujcie otwierać bramy :) Malutkie wejście znajduje się w pobliskim budynku. Tylko życzę Wam lepszej pogody, bo ja po dwóch (tak, tak dwóch!!!) godzinach oprowadzania byłam calutka mokra. I nawet parasolka na niewiele się zdała...

Festiwal trwa od 26 kwietnia do 1 maja 2014 roku.
Przydatne linki: Oficjalna strona organizatora festiwalu, Informacje o cmentarzu
Czytaj dalej »

sobota, 26 kwietnia 2014

Bolonia po raz pierwszy! - Prima volta a Bologna!

Długo nie mogłam się zebrać do napisania o Bolonii, a przecież byłam tam już prawie dwa miesiące temu! A dokładnie 8 marca :) Starałam się przygotować jak najlepiej do odwiedzenia stolicy regionu, w którym żyję: przeczytałam przewodnik (oczywiście wydawnictwa Wiedza i Życie - jak dla mnie najlepszy - znajdujemy w nim mapy regionów, szczegółowe plany miast, zdjęcia, ilustracje, przekroje budynków, najważniejsze informacje, czyli wszystko co potrzeba turyście), poszukałam opinii w blogosferze, porozmawiałam z innymi, którzy już Bolonię zwiedzili i wszystko mówiło mi, że to jedno z piękniejszych miast we Włoszech... I nie mogę powiedzieć, że piękne nie jest, ale zupełnie nie czuję tej magii Bolonii, o której tyle słyszałam. Przez cały dzień próbowałam zachwycić się Bolonią , lecz niestety - nie udało mi się. Może dlatego, że już się zakochałam w Ferrarze :D Niemniej jednak miasto jest warte zobaczenia i jednodniowa wycieczka to zdecydowanie za mało!


Do Bolonii przyjechaliśmy z R. oczywiście pociągiem :) Pierwsze kroki skierowaliśmy do Pałacu Archiginnasio - dawnego budynku uniwersytetu, w którym aktualnie mieści się biblioteka. Znajduje się w nim Teatro anatomico, w którym odbywały się lekcje anatomii połączone z sekcjami zwłok! Udostępniona dla zwiedzających jest także przepiękna narożna sala pałacu wypełniona niezliczonymi woluminami.


Lekko zgłodniawszy spożyliśmy pizzę z okienka (tania a dobra!) i udaliśmy się pod Dwie wieże (kiedyś w Bolonii było ich ok. 200!!! - do dziś przetrwały nieliczne). Pierwsza (Torre Garisenda) niższa i krzywa , druga (Torre Asinelli) wyższa, w sumie czwarta pod względem wysokości we Włoszech - 97 m, prostsza i otwarta dla zwiedzających, co oznacza, że oczywiście się na nią wdrapaliśmy (do pokonania 500 schodów!!!). Panorama jaka się przed nami rozciągnęła była przepiękna! (patrz: pierwsze zdjęcie). Porobiliśmy foteczki i zeszliśmy na dół, bo "lekko" wiało :) W zakamarkach bolońskich uliczek odnaleźliśmy barokowy Kościół Santa Maria della Vita. Malutki, wciśnięty pomiędzy inne budynki kryje w sobie dzieło Niccola dell'Arca. Compianto su Cristo Morto (1463) to siedem postaci z terakoty naturalnej wielkości uchwyconych w ruchu. Warto znaleźć to miejsce na mapie miasta (teraz w dobie gpsów to nie problem, a i informacja turystyczna na Piazza Maggiore działa bardzo prężnie - mają naprawdę dobre mapki) i zobaczyć te figury.

  

Spacerkiem przeszliśmy do Bazyliki Santo Stefano, która jest połączeniem 7 różnych budynków w jednym, w tym 4 kościołów! Nazywana jest także Le Sette Chiese (Siedem Kościołów) lub Gerusalemme bolognese (Bolońskie Jeruzalem). To tutaj znajduje się najstarszy kościół w mieście (z V wieku), grób św. Petroniusza, Fontanna Piłata (według legendy to właśnie w niej Piłat obmył ręce), sarkofagi męczenników z IV wieku, malutkie muzeum i wiele innych piękności, które koniecznie musicie odkryć i zobaczyć!



Kolejny punkt naszej wycieczki to Piazza Maggiore (najważniejszy plac w mieście) i tuż obok niego Piazza Nettuno. Zrobiliśmy sobie zdjęcia z fontanną Neptuna wykonaną w roku 1566 i poszliśmy zwiedzić Bazylikę San Petronio, która z zewnątrz wygląda na niedokończoną... I tak jest w istocie. Kościół zaczęto budować w 1390 roku przy założeniu, że wielkością będzie dorównywać Bazylice św. Piotra w Rzymie (bo przecież im większy tym lepszy!), lecz w trakcie budowy nagle i znacznie zmniejszono fundusze, co można zaobserwować w skończonej tylko do połowy fasadzie bazyliki. Wewnątrz można podziwiać bogato zdobione kaplice boczne i najdłuższą na świecie (66,8 m) meridianę [czyli przebieg linii południka (tutaj akurat 60.)] wymierzoną w 1655 roku przez Gian Domenico Cassiniego. 


 


Byliśmy też na Piazza Verdi, przy którym mieści się Uniwersytet (którego mury są brudne i obwieszone dość obskurnymi plakatami), a dodatkowo jest miejscem spotkań studentów (zarówno w dzień jak i w nocy -  przy innej okazji miałam możliwość uczestniczyć w jednym z nich - tym nocnym oczywiście :D)



Wracając z placu na stację (dość okrężną drogą) wstąpiliśmy do Kościoła San Giacomo Maggiore, w którym znajduje się kaplica rodowa Bentivogliów (1445 roku) i nagrobek Antona Galeazza Bontivoglia wykonany przez Jacobo della Quercia. Doszliśmy do Via dell'Indipendeza, przy której w cieniu arkad znajdują się kawiarnie, butiki oraz sklepy z tradycyjnym włoskim jedzeniem. Przy niej także znajduje się Katedra metropolitalna Świętego Piotra z ciekawą Pietą z roku 1522.





Do Bolonii zawitałam także w kwietniu. Relację z tego dnia będziecie mogli przeczytać tutaj za dni kilka. Opiszę Santuario della Madonna di S. Luca, Kościół św. Dominika i pewną wystawę (klik!) :)
Czytaj dalej »

sobota, 5 kwietnia 2014

Wdrapać się na Monte Ricco - Andare a Monte Ricco

Ktoś wpadł na pomysł: chodźmy w góry. Stwierdziłam: jasne, idziemy. No i poszłam. A właściwie pojechałam. Pociąg zawiózł nas do małej miejscowości Monselice, z której rozpoczęliśmy wędrówkę na Monte Ricco (329,5 m n.p.m.). Weszliśmy na teren parku regionalnego Wzgórz Euganejskich wraz z mieszkańcami miasta, którzy wybrali się na poranny jogging oraz kolarzami wjeżdżającymi i zjeżdżającymi naszą trasą. Początkowo droga prowadziła pod górę, następnie wyrównała poziom i okrążyła wzgórze. Po wykonaniu niepełnego koła doszliśmy do tarasu widokowego z rzeźbą Atlasa po środku. Piękny. Zarówno Atlas jak i widok. Tutaj ponownie rozpoczęła się wspinaczka tylko tym razem po schodach. Po ogromnych, kamiennych schodach. Na szczycie odnaleźliśmy dom. Willę, a wraz z nią tarasy, kwiaty, fontanny. Prześliczna! Nazywa się Eremo di Santa Domenica (eremo - wł. pustelnia) i swoje początki ma w roku 1200, kiedy to władze miasta oddały ten teren pod klasztor benedyktyński. Niecałe 60 lat później mnisi postanowili przenieść się do Padwy, a Monte Ricco stało się miejscem schronienia pustelników. Budynki popadały w ruinę i dopiero w 1920 senator Vittorio Cini sfinansował budowę willi, którą 27 lat później oddał Franciszkanom pod warunkiem nazwania obiektu Pustelnią Świętej Dominiki (dla upamiętnienia swojej babki o tym imieniu). Początkowo mnisi zajmowali się opieką nad chorymi, później eremo stało się miejscem intensywnych ćwiczeń duchowych, a aktualnie jest ośrodkiem pomocy dla młodych ludzi z problemami. 
 





Zeszliśmy z powrotem do podnóża góry. Pozostało nam trochę (niewiele, ale zawsze) wolnego czasu do powrotnego pociągu, więc zdecydowaliśmy się zwiedzić samo Monselice. Nad miastem góruje wzgórze z zamkiem na szczycie, który podziwialiśmy wcześniej z Monte Ricco. Miasteczko o tej porze roku jest ciche i spokojnie. Nieliczne otwarte kawiarnie zapraszają zapachem świeżej kawy, lecz przechodniów jest niewielu. Zakupiliśmy po ciastku i chlebie z dyni i wróciliśmy do Ferrary. 




Jeżeli będziecie kiedyś w okolicy możecie zajrzeć do Monselice. Szczególnie jeżeli macie dość opychania się pastą czy pizzą i chcecie pospalać trochę kalorii poza miastem :)

Bardziej szczegółowe informacje na temat Eremo di Santa Domenica znajdziecie tutaj. Niestety tylko po włosku.

Czytaj dalej »