poniedziałek, 30 czerwca 2014

A może morze? Porto Garibaldi wita plażowiczów.

W letnie ciepłe weekendy Ferrara pustoszeje. Całe miasto jedzie nad morze. Kierunek: Porto Garibaldi i pobliskie Lidi (wł. lido - kąpielisko). Nie ma tam złotych piasków czy lazurowej wody. Jest najzwyklejsze morze. Morze dość ładne, choć zdecydowanie brzydsze od Bałtyckiego. Piasek nie ma tego pięknego żółtego koloru, który spotykamy u nas na "zimnej północy", choć posiada taką samą zdolność do ukradkowego wsypywania się do torebki. Nawet nie wiesz kiedy i wracasz z torbą o kilo cięższą. Falochrony na całej długości linii brzegowej sprawiają, że morze jest bardzo spokojne. A przecież zabawa wśród fal daje tyle radości. Jednak zapominasz o tym wszystkim kiedy sprawdzasz temperaturę wody... Idealna!  



Kwiecień

Cisza. Tylko szum morza i pokrzykiwanie mew. Nieliczni plażowicze przechadzają się wzdłuż i wszerz brodząc stopami w wodzie. Gorący piasek parzy w stopy, lecz chłód wody jest kojący. Czasami schylam się po muszlę wyrzuconą przez morze. Czasami uskakuję przed wyłaniającym się krabem. Wieje lekki wiatr. Opatulam się swetrem trochę szczelniej. Podziwiam te kilka osób, które zdecydowały się na plażing w odmianie smażing i leżą w kostiumach kąpielowych wystawiając swe jeszcze blade ciała do słońca. Słońca, które choć schowane za chmurami powoli nagrzewa wiosenne powietrze. Wystawione leżaki przez pobliskie knajpy są pozostawione samopas. Przyjemnie jest się na nich położyć. Spaceruję po molo i podziwiam pracę rybaków. W zastawione wielkie sieci wpadają ryby, a wypływające w głąb morza kutry powracają z pełnym ładunkiem. Lubię takie spokojne morze: bez turystów, bez zgiełku, bez walki o najlepsze miejsce. Jest pięknie!







Czerwiec

Gorąco. Plażowanie w pełni. Przybrzeżne knajpy zarabiają na turystach i miastowych spragnionych odpoczynku nad morzem. Przez chwilę zastanawiam się, do której kategorii ja należę, lecz stwierdzam, że to bez znaczenia bo i tak te 5 euro za leżak wybulę. A jak się nie chce płacić to zawsze można odnaleźć ten niewielki kawałek plaży publicznej, na której można rozłożyć się z własnym kocykiem. Lecz tak jak na początku czerwca jest to opcja bardzo przyjemna, tak pod koniec, w pełni sezonu wcisnąć gdzieś swój malutki ręczniczek nie jest już tak łatwo.

Jest przyjemnie. Słońce (nawet gdy jest za chmurami) otula ciepłem i opala wylegujące się ciała, a także te pluskające się w wodzie. Przedsiębiorczy handlarze sprzedają latawce, zimne napoje czy okulary przeciwsłoneczne. Jeden z nich oferuje kawałki świeżego kokosa. Zakładam, że zarobi najwięcej. Świeży, zimny kokos w upalny dzień - brzmi dobrze! Niektórzy robią sobie przerwę w nicnierobieniu udając się do centrum miasteczka by skosztować lodów, wypić kawę czy zakupić gazetę. Idylla. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: dlaczego tu nikt nie buduje zamków z piasku!?






A na koniec patent na darmowy parasol: znajdź na plaży trzy dość długie i dość grube patyki. Znajdź w swojej torbie niepotrzebną siatkę foliową. Podrzyj ją na dwie części. Połącz patyki na kształt bramki wykorzystując reklamówkę jako sznurek. Zakop całość z w piasku (najlepiej równolegle do linni brzegowej) na tyle głęboko, aby konstrukcja za bardzo się nie chybotała. Na poprzeczną belkę zarzuć szalik, pareo czy co tam masz, a morska bryza zrobi resztę. I voilà Twój parasol gotowy :)


Parasol zrób to sam - fot. M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz